Wracamy z drugą częścią zestawienia najlepszych filmów grozy dekady. Tym razem pozycje będą nowsze, bo zaczynamy dokładnie tam gdzie skończyliśmy. Od 2011r. Tłumaczenia filmów oczywiście z hateweba. Zapraszam.
Poniższy tekst zawiera spoilery!
Krzyk 4 (2011)
To jest dopiero prawdziwy horror. Kilkukrotnie próbowałem podejść do tego tytułu. Zawsze bezskutecznie. Ten film jest tak straszny,że chyba już nigdy go nie obejrzę do końca i dlatego z dumą otwiera drugą część mojego zestawienia. Wiecie, bardzo lubiłem poprzednie części (zwłaszcza 1 i 2) i nawet czekałem na kolejny epizod, by przez seans znowu bawić się w detektywa i zgadywać który popierdoleniec tym razem ukrył się za charyzmatyczną maską. Do tej pory co jakiś czas sprawdzam czy reżyserem tego dzieła rzeczywiście jest Wes Craven. Popełnił on bowiem film tak zły, że nie da się go oglądać, co paradoksalnie sprawia że jest prawdziwym horrorem i zasługuję do miano jednego z najstraszniejszych filmów dekady.
Szepty (2011)
Przyznam szczerze, że do filmu zachęciła mnie klimatyczna okładka i plakaty. Nie oglądałem wcześniej żadnych trailerów a i sam film nie był przesadnie hypowany. Fabuła samego dreszczowca ( a dla niektórych po prostu dramatu) rozgrywa się w internacie dla chłopców i zarysem problematyki stawia fabułę gdzieś obok Sierocińca i 1408. Tu główna bohaterka (Rebecca Hall zawsze chyba już będzie mi się myliła ze Scarlet Johanson) jest kobietą z misją. A dosłownie zajmuje się demaskowaniem szarlatanów i spirytystów (coś jak Cusack w 1408). W filmie nie ma jebnięć, co dla niektórych będzie minusem a dla innych plusem. Dla tych co stawiają jednak klimat ponad momenty, będzie to tajemnicza podróż, czasem melancholijna ale jednak pełna napięcia tak, że czasem chcielibyśmy żeby coś wyleciało w końcu i dało nam klasyczny podskok do góry. Tak się jednak nie dzieje, a jednocześnie ciągle siedzimy w tzw. gotowości. Oczywiście o ile mamy kawałek wyobraźni i lubimy klimat pseudo-gotycki.
Sinister (2012)
Przyznam szczerze – to dobry tytuł. Pamiętam zapowiedzi tego filmu i jego hype na wyjątkowe widowisko. Wyjątkowe oczywiście nie było, ale sama historia i sposób jej opowiedzenia wystarczyła by ów horror trafił na listy najchętniej widzianych filmów grozy. Najfajniejszy oczywiście moment to ten, kiedy główny bohater odkrywa zakazane taśmy i wraz z nim przyglądamy się wyjątkowo okrutnym mordom.Ten film to dla mnie jeszcze jedna ważna rzecz. Horror ten obejrzałem w jakieś średniej wersji (z naciskiem na mocno średniej) i kompletnie mnie nie poniósł. Po jakimś czasie, gdy wyszła wersja już wysokiej jakości, dałem filmowi drugą szanse. I też jakoś specjalnie mi włosów na plecach nie postawił, ale dostrzegłem głowne walory tytułu. Od tego momentu nie oglądam już nic co nie jest chociażby w 720p. Dzięki temu, filmy i seriale sprawiają mi dużo więcej frajdy. Sam sinister zarobił tylko w USA 48 baniek zielonych, więc dziwie się że chciwi producenci nie zaatakowali od razu drugą częścią, co jest dosyć standardową procedurą w w branży. Ja tam bym się odważył obejrzeć.
V/H/S (2012)
To jest dopiero film – zagadka. Albo się podoba albo nie. Przyznam szczerze, że to jedyny horror w całym zestawieniu który mi się chyba nie spodobał. Ale zostawiając na chwilę swoje subiektywne spostrzeżenia i pamiętając że tytuł często wśród geeków się pojawia, poczułem fanowski obowiązek umieścić go w tej części listy. Wiecie, filmem jarają się osoby które kochają horrory kręcone z rąsi. Jasne, sam takie oglądałem i gdy jeszcze ta forma mi się nie przejadła, było to dla mnie ciekawe. Czasy idą jednak do przodu i nie potrzebujemy już trzech filmów o tym samym. Sam pomysł ciekawy i podobny trochę do Sinister – tu także oglądamy chore nagrania. Pierwsze zapamiętałem, bo naprawdę ktoś musi mieć nieźle zryty beret żeby wymyślać takie nowelki jak chociażby demonopodobnecoś robiące laskę swojej ofierze. No proszę Was, toż to satanistyczny swagporn.
Maniac (2012)
Jezu, jaki ten Frodo to pojebaniec w tym filmie. Aż odebrało mi mowę. Jak on skalpuje te swoje ofiary i w ogóle co ten film przedstawia?. A najlepsze jest to, że odkryłem go zupełnie przez przypadek. Czytam dużo stronek z filmami dla geeków, ale ten tytuł wcześniej mi się nie przewinął (albo podświadomość chciała mi oszczędzić strasznych scen) I to nie jest typowy gore, po prostu przedstawia mordy tak jak film może je przedstawiać – dosłownie i bez uciętych scen. W ogóle dalej do mnie nie dociera że ktoś miał pomysł obsadzenia hobbita w roli psychola, ale wyszło to całkiem ciekawie. Seryjny morderca zabijający kobiety z ulic to banał, który zawsze będzie mnie kręcił (swoją drogą, ciekawe czemu media oskarżają gry o jakieś satanizmy a twórców filmów i widzów tego typu zostawia w spokoju). Tak, mam słabość do takich scenariuszy chyba po Kojakach z Savalasem. Często horrory bardziej ‚przyziemne’ są straszniejsze niż te, w których występują jakieś upiory, duchy czy potwory. Jest tu jeszcze jeden element który potęguje uczucie napięcia a mianowicie manekiny. Zawsze jak widzę w filmach manekiny to czekam tylko aż któryś z nich się ruszy. Manekiny i lalki są straszne.
Obecność (2013)
Wang to urodzony szczęściarz. Zresztą, kto się nie jarał w 2003r. jego debiutancką Piłą? Nawet jeśli przyznawać się do tego to aktualnie wsyd, to nie mógł on sobie wyobrazić lepszej drogi wkroczenia na geekowskie salony. Jego Obecność to dowód na to, że reżyser doskonale porusza się w gatunkach kina grozy. Historia na podstawie słynnych spraw małżeństwa Warrenów, tylko z pozoru wydaje się kolejnym, naciąganym pomysłem na film typu ‚historia wydarzyła się naprawdę’. Autor zdaje sobie sprawę że musi popłynąć na tyle, by film był ciekawy i próbował przestraszyć widza. I tu udaje mu się to niemal doskonale, przeplatając ze sobą sceny zawałowe z klimatem całej historii. Zresztą, muzyka i ujęcia kamery dopieszczają cały obraz na tyle, że wielokrotnie trzeba trzymać się za serducho. No i gra w chowanego to chyba najstraszniejsza rzecz jaką widziałem przez te 10 lat. Chce więcej, choć boje się że nadchodzący sequel będzie słaby (strach przed sequelami to prawdziwy horror każdego fana). Btw- film zarobił 318 baniek zielonych!!!
Mama (2013)
Uwielbiam wszystkie produkcje, których okładka mówi mi że Del toro maczał w tym paluchy. Kino grubego nerda udowodniło że filmy grozy można opowiadać spokojnie, budować klimat, a w odpowiednich momentach pierdolnąć mordą jakiegoś upiora przy akompaniamencie głośnych efektów dźwiękowych. Nie inaczej jest w tym przypadku i choć Del Toro miał mało do powiedzenia w sprawie fabuły (origin powstał już w 2008r), to sam film został zrealizowany w charakterystycznym dla niego stylu. Zresztą, mamy tu wszystko co powinniśmy: tajemnice sprzed lat, pustą chatkę w lesie, upiora, małe dziewczynki i fabułę z pogranicza dreszczowca i baśni (czyli to co w każdym filmie Toro). Tak, wiem – końcówka była słaba. Wzruszające sceny matczynej miłości to trochę banał i pójście w naprawdę dziwnym kierunku, ale taki był zamysł twórcy od paru lat. Na plus zasługuje muzyka, której melancholia z gracją budowała uczucie niepokoju.
Martwe Zło (2013)
Tu ciężko było mi uwierzyć że w ogóle ktoś chce ruszyć klasykę Sama Raimiego. Wszak Martwe Zło z Brucem Cambellem to idealny przykład dobrego kina złego smaku lub przynajmniej uwielbienia do klasycznej tandety lat osiemdziesiątych. Remake odszedł trochę od tych założeń i spróbował nas przerazić w nowoczesnym wydaniu. Sam film jest tak złożony jak kostka rubika przez daltoniste. To co odróżnia widowisko od typowego przedstawiciela gatunku widoczne jest już na początku. Jest chatka w lesie oraz grupka młodzieży (standard). Tu jednak duży plus dla scenarzysty, bo dzieciaki nie przyjechały się nawalić i pobzykać a pomóc uzależnionej od narkotyków koleżance. No to pomogli. Gdyby wiedzieli że dziewczyna przeżyje takiego tripa to by pozwolili jej pewnie walić w spokoju do upadłego. Tak niestety uwalniają demoniczne moce a studio przeznaczyło 17 baniek na sztuczną krew. Bo tu jej leje się tak gęsto że ‚wszelkie piły to przy tym tępe narzędzia’. Oprócz krwistych scen mamy jednak surowy i typowy horror złożony w hołdzie gatunku. Tym razem bez Asha, ale Bruce Cambell powróci w nadchodzącym serialu.
Zbaw nas ode złego (2014)
Z jakiegoś nieznanego mi powodu seans tego filmu odkładałem bez końca. Może przesyt miałem wszystkimi tymi tytułami o egzorcyzmach. W sumie gdyby odjąć parę scen byłby to po prostu kryminał. I kto wie, może wtedy mógłby być bardziej doceniony. Tymczasem dostaliśmy strasznie duszny dreszczowiec religijny z księżulkiem, który moim zdaniem pasowałby idealnie do nadchodzącego Kaznodziei. W sumie jest standardowo, ale takie banały lubimy najbardziej – policjant który nie może przyjąć niewyjaśnionego i klecha-mentor od egzorcyzmów. Tym razem bez małych, nawiedzonych, unoszących się pod sufitem dziewczynek. Wydaje mi się że nie do końca twórcy wykorzystali jednak potencjał i całość mogłaby być o wiele lepsza. Ale do trzech razy sztuka (reżyser wcześniej nakręcił opisywany wyżej Sinister)