Najlepsza kanapka w McDonald’s

czwartek, września 10, 2015 Unknown 7 Comments





Nie jem mięsa. No prawie. Od wołowiny i szynki parmeńskiej ciężko mi się odzwyczaić. A już na pewno nie jadam zbyt często w fast foodach. No chyba, że widzę reklamę że wymyślono jakąś nową kanapkę to czasami zajrzę. Zazwyczaj jednorazowo na parę miesięcy. I mimo że ostatni raz w Macu jadłem jakoś chyba w maju, nie ciągnęło mnie tam z powrotem.

Zresztą, do Maca nigdy mnie nie ciągnęło i to nie z powodów o jakich myślicie. Kompletnie nic mnie nie interesuje to co kto mówi na temat zdrowego odżywiania. I mimo, że sam jem tylko zdrowe rzeczy, tak czasami chipsy czy burgera zjeść muszę. Nienawidzę kebabów. Do Maca nie chodziłem z prostej przyczyny. Ich burgery były zawsze dla mnie zbyt delikatne. Na co dzień jestem na diecie wegańskiej, ale jak w końcu najdzie mnie ochota na wołowinę to mam nadzieję zjeść ucztę wikingów. Najlepiej jeszcze żeby było w środku surowe, ale w cuda nie wierzę. W każdej sieciówce mięso jest wysmażone poza oficjalną skalę smażenia. Dobrze usmażyć mięso to sztuka więc nie mam żadnych oczekiwań dla dzieciaków z ulicy, którzy pracują za najniższą krajową na kuchni. Poza samym mięsem kanapki z tej sieciówki kojarzyły mi się z produktami którymi ciężko się najeść a najwięcej odwiedzających to dzieciaki.

Przechodząc dzisiaj zauważyłem że mają znowu podwójne McRoyal. To kanapki dla prawdziwych fanów mięsa, 2 duże (jak na standardy) kotlety i 2 plastry sera. A do tego podają jako nowość papryczki jalapeno. I od razu wiedziałem że muszę tego spróbować. No bo wiecie, jeśli burgery to konkretne i najchętniej na ostro. Dlaczego? Ostre walory zawsze podkreślają smak mięsa i raczej nie kojarzą się z McDonalds. Nie zamierzam się tu rozwodzić nad smakiem czy kruchością bułki czy innymi pierdołami. Powiem tylko krótko - W końcu można zjeść dobrego, dużego i wyrazistego burgera. I tyle. Albo aż tyle bo to najlepszy burger jakiego jadłem w MC.

I to właściwie tyle. Nie miała to być recenzja burgera bo nie ma nad czym tu się rozwodzić. Dużo mięcha z serem, które w końcu ma dopalacz. Póki co wystarczy. Może zajrzę znowu za kwartał. A może już nigdy. Zobaczymy. Teraz znowu tylko hummus i soja.


7 komentarzy:

  1. Zimą Kanapka Drwala - grzech, który popełniam co roku, od kiedy się pojawiła.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Oj tak, Kanapka Drwala i mnie towarzyszy. Chętnie ją wcinam w zimowe wieczory. A tu no proszę, ktoś ze zdrowym podejściem do jedzenia. Zdrowy tryb życia to jedno, ale i zachcianki się przydają. Urozmaicają trochę nasze życie :)

      Martyna (ekspresem-przez-zycie.blogspot.com)

      Usuń
    2. Czasem to i pobiegam nawet;)

      Usuń
  2. Genialne! Zdrowe odżywianie i zdrowy tryb życia to moja domena ale nawet nie masz pojęcia jak mi narobiłeś #smakanamaca!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. To tak jak u mnie. Ale czasami odpust. Akurat TO to jest TO czego zawsze chciałem w takich miejscach. Szkoda że pewnie sezonowo

      Usuń
  3. Hummus i soja zdecydowanie lepiej brzmią, jeśli chodzi o kulinarne testowanie :) Z kolei ja rzadko jem tego typu frykasy, a bardzo lubię zdrową dietę.
    W McDonald's jadłam kanapkę tylko raz i nie planuję już nigdy. Kiedy odstępuję od diety idę do bardziej profesjonalnego przybytku - KFC - poza tym uwielbiam kurczaki :)
    W ,,Maku" jem lody, sałatki, pije kawę, bo to mają smaczne ;)
    Pozdrawiam Alicja Dobry,
    alicjadobry.pl

    OdpowiedzUsuń
  4. Podoba mi się takie podejście z jedzeniem głównie zdrowej żywności, ale też nieodmawianie sobie dobroci. Muszę jeszcze ograniczyć te "dobroci" w mojej diecie ;) A co do Maca to czasem coś w nim zjem, choć wolę Qurrito w KFC :)

    w-spodnicy.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń